Przepraszam :(
Odcinek strasznie krótki, ale po prostu nie miałam już w ogóle weny.
Nie potrafiłam, już któryś rozdział z rzędu, wymyślić nic megasuperubermrrraśnego z udziałem Zoe i Liama. Przyrzekam na moje MP4, że w następnym odcinku coś wymęczę!
P.S. Podoba Wam się niebo nad Colorado? :3
Niedługo je zmienię xD
(od 0:09)
Rozdział 12.
Odcinek strasznie krótki, ale po prostu nie miałam już w ogóle weny.
Nie potrafiłam, już któryś rozdział z rzędu, wymyślić nic megasuperubermrrraśnego z udziałem Zoe i Liama. Przyrzekam na moje MP4, że w następnym odcinku coś wymęczę!
P.S. Podoba Wam się niebo nad Colorado? :3
Niedługo je zmienię xD
Rozdział 12.
[Vicki]
"Zayn, proszę, uratuj mnie! Błagam!" Próbowałam to wykrzyczeć, ale z moich ust wydobywali się jedynie niezidentyfikowane mruknięcia. Zamknęłam oczy i czekałam na najgorsze. Czułam na swoim ciele te wielkie, śmierdzące petami łapska. Gdybym była Dorothy! Ona, w wieku kilkunastu lat, tak zdzieliła typka, że wylądował na OIOM-ie!
Zaczęłam rozpaczliwie wołać w myślach Zayna. Pragnęłam tylko poczuć się bezpiecznie w jego ramionach, położyć się na łóżku i wysłuchiwać jego historii. O tym, co będziemy robić za dwadzieścia lat, ile będziemy mieć dzieci, czy dla pięćdziesięciolatka pasują bejsbolówki, czy warto mieć złotą rybkę. Chciałam, by znów przytulał mnie i całował na dobranoc. By kolejny raz przygotował dla mnie romantyczną kolację, albo przewiązał opaską oczy i zabrał gdzieś daleko.
Ale niestety. Dziś rano znów mnie zostawił i gdzieś zniknął. Gdyby był w szpitalu razem ze mną, to by się nie zdarzyło. Ten gość nawet by się do nas nie zbliżył, a nawet jeśli, to Zayn jednym ruchem by go powalił.
Zacisnęłam powieki jeszcze mocniej i czekałam na ostanie chwile mojego życia. Ale one nie nadeszły. Otworzyłam oczy. Typek szamotał się z jakimś sporo mniejszym, ale widocznie silniejszym mężczyzną. Byłam taka szczęśliwa, że Zayn poczuł, co się dzieje i przybył mi z pomocą! Zadał gostkowi kilka ciosów, które wyglądały na takie, jakie pokazywała Di. Wielki jak wieżowiec oblech zwalił się na ziemię. Mój wybawiciel podbiegł do mnie. Już miałam rzucić się Zaynowi na szyję i wyznać, jak bardzo go kocham i inne bardzo romantyczne rzeczy, gdy... Zorientowałam się, że to nie mój mąż. Odruchowo się cofnęłam.
- Nie bój się. Nic ci nie zrobię. Wszystko w porządku? Nic cię nie boli? Pozwól, że się tym zajmę. - Wyciągnął z kieszeni plasterek i nalepił go na zadrapanie na moim ramieniu. - Czemu szłaś tędy o tak później porze? Wiesz, że to niebezpieczne? Na szczęście nic poważnego się nie stało. Mówię o sferach fizycznych, bo na pewno jesteś w szoku. - Mężczyzna uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
- Dziękuję ci, ale... wiesz, nie przyzwyczaiłam się do tego, by wylewać swoje żale nieznajomym...
- Och, wybacz! Mój błąd! Nazywam się Charlie. Wybacz, jeśli dużo mówię, ale taka moja natura. Wracałem sobie z pracy, gdy zobaczyłem, jak ten typek się do ciebie dobierał. Nie cierpię, gdy ktoś jest taki okropny. Nie obchodziło mnie, czy jest większy, tylko to, żeby cię ocalić. Jeszcze raz wybacz, gdy jestem pod wpływem adrenaliny, to strasznie dużo mówię.
I wtedy zrozumiałam, że mogę zaufać Charliemu. Nie wiem, czemu, ale to poczułam. Jakimś cudem wiedziałam, że on nie podniesie na mnie ręki ani nic w tym stylu. Po prostu to wiedziałam.
- Vicky. Lubię, gdy ktoś dużo mówi, bo wtedy nie muszę podtrzymywać rozmowy. Naprawdę, dziękuję ci. Mam u ciebie dług.
- Spokojnie. To może odprowadzę cię do domu? Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko...
- Pewnie. - Uśmiechnęłam się szeroko do Charliego.
Ups, znów spadł mi wazonik. Może mama nie będzie się gniewać? W końcu chyba nie był zbyt drogi. Dziesięć tysięcy to chyba nie dużo, nie? Na pewno. Chyba lepiej, żebym powiedziała to mamusi od razu, bo znów będzie krzyczeć. Tak, to dobry pomysł. Podeszłam pod drzwi sypialni rodziców. Oj, znów chyba opowiadają sobie dowcipy, bo bardzo głośno się śmieją. Te żarty tatusia chyba są bardzo zabawne, bo mama aż krzyczy z radości! Nie będę im przeszkadzać. W końcu śmiech to zdrowie. Ale muszę jakoś ukryć ten wazonik! Szybkim ruchem zagarnęłam kawałki pod dywan. Po kłopocie.
[Zayn]
Dzięki Bogu, udało mi się zataić przed Vicky fakt, że dzięki temu, że stan Shannon się bardzo poprawił, lekarz pozwolił mi ją odebrać. Przekupiony lekarz jeszcze dziś wciskał jej kit, że z naszą malutką coraz gorzej. Wyszedłem z domu rano, by załatwić kilka zabawek, przewijak i inne takie. Przed szpitalem zauważyłem wychodzącą Vicky, więc poczekałem, aż zniknie w parku, wtedy wybiegłem z auta, odebrałem Shannon i wróciliśmy do domu. Byłem taki szczęśliwy widząc, że moja córka jest podobna do Vicky. Miała jej mądre spojrzenie i tak samo słodko marszczyła nosek, gdy widziała coś nieznanego.
Zdziwiłem się, gdy zdążyłem uporać się ze wszystkim, a mojej żony wciąż nie było.
Wyjrzałem przez okno. Tak, to ona! Zbiegłem na dół i się z nią przywitałem. Wydawała się być nieobecna. Gdybyście widzieli jej minę, gdy zauważyła Shannon!
[Hazz]
- Au! Możesz uważać? Au!
Całkiem niedawno szedłem sobie przez salon, gdy nagle nadziałem się na kawałki porcelany. Emma twierdzi, że nie ma z tym nic wspólnego. Ta, jasne.
Nie cierpię wody utlenionej. To piecze! Ale nie bałem się kochać z Ali, gdy miała okres, nie będę bał się tego. Auuuuu!
W końcu było po wszystkim. Popatrzyłem na swoją piękną żonę. Mieliśmy ochotę na to samo. Zacząłem ją całować. Najpierw delikatnie, potem coraz bardziej namiętnie. Powoli rozpinałem jej bluzkę.
- Harry... Gumki...
Westchnąłem i sięgnąłem ręką do szuflady. Pusto. Zajrzałem do niej.
- Co się stało?
Nie zdążyłem odpowiedzieć, po do sypialni wparowała Emma, nie robiąc sobie nic z tego, że właśnie nam przerwała.
- Tatku, a cemu skalb elfów nie chce się nadmuchiwać jak baloniki? Plóbowałam juz kazdego, ale tylko je obśliniłam. Pomozes???
"Zayn, proszę, uratuj mnie! Błagam!" Próbowałam to wykrzyczeć, ale z moich ust wydobywali się jedynie niezidentyfikowane mruknięcia. Zamknęłam oczy i czekałam na najgorsze. Czułam na swoim ciele te wielkie, śmierdzące petami łapska. Gdybym była Dorothy! Ona, w wieku kilkunastu lat, tak zdzieliła typka, że wylądował na OIOM-ie!
Zaczęłam rozpaczliwie wołać w myślach Zayna. Pragnęłam tylko poczuć się bezpiecznie w jego ramionach, położyć się na łóżku i wysłuchiwać jego historii. O tym, co będziemy robić za dwadzieścia lat, ile będziemy mieć dzieci, czy dla pięćdziesięciolatka pasują bejsbolówki, czy warto mieć złotą rybkę. Chciałam, by znów przytulał mnie i całował na dobranoc. By kolejny raz przygotował dla mnie romantyczną kolację, albo przewiązał opaską oczy i zabrał gdzieś daleko.
Ale niestety. Dziś rano znów mnie zostawił i gdzieś zniknął. Gdyby był w szpitalu razem ze mną, to by się nie zdarzyło. Ten gość nawet by się do nas nie zbliżył, a nawet jeśli, to Zayn jednym ruchem by go powalił.
Zacisnęłam powieki jeszcze mocniej i czekałam na ostanie chwile mojego życia. Ale one nie nadeszły. Otworzyłam oczy. Typek szamotał się z jakimś sporo mniejszym, ale widocznie silniejszym mężczyzną. Byłam taka szczęśliwa, że Zayn poczuł, co się dzieje i przybył mi z pomocą! Zadał gostkowi kilka ciosów, które wyglądały na takie, jakie pokazywała Di. Wielki jak wieżowiec oblech zwalił się na ziemię. Mój wybawiciel podbiegł do mnie. Już miałam rzucić się Zaynowi na szyję i wyznać, jak bardzo go kocham i inne bardzo romantyczne rzeczy, gdy... Zorientowałam się, że to nie mój mąż. Odruchowo się cofnęłam.
- Nie bój się. Nic ci nie zrobię. Wszystko w porządku? Nic cię nie boli? Pozwól, że się tym zajmę. - Wyciągnął z kieszeni plasterek i nalepił go na zadrapanie na moim ramieniu. - Czemu szłaś tędy o tak później porze? Wiesz, że to niebezpieczne? Na szczęście nic poważnego się nie stało. Mówię o sferach fizycznych, bo na pewno jesteś w szoku. - Mężczyzna uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
- Dziękuję ci, ale... wiesz, nie przyzwyczaiłam się do tego, by wylewać swoje żale nieznajomym...
- Och, wybacz! Mój błąd! Nazywam się Charlie. Wybacz, jeśli dużo mówię, ale taka moja natura. Wracałem sobie z pracy, gdy zobaczyłem, jak ten typek się do ciebie dobierał. Nie cierpię, gdy ktoś jest taki okropny. Nie obchodziło mnie, czy jest większy, tylko to, żeby cię ocalić. Jeszcze raz wybacz, gdy jestem pod wpływem adrenaliny, to strasznie dużo mówię.
I wtedy zrozumiałam, że mogę zaufać Charliemu. Nie wiem, czemu, ale to poczułam. Jakimś cudem wiedziałam, że on nie podniesie na mnie ręki ani nic w tym stylu. Po prostu to wiedziałam.
- Vicky. Lubię, gdy ktoś dużo mówi, bo wtedy nie muszę podtrzymywać rozmowy. Naprawdę, dziękuję ci. Mam u ciebie dług.
- Spokojnie. To może odprowadzę cię do domu? Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko...
- Pewnie. - Uśmiechnęłam się szeroko do Charliego.
(od 0:33)
[Emma xD (P.S. To jest mega genialne dziecko, więc nie wińcie mnie za różne równie mega genialne teorie xD)]Ups, znów spadł mi wazonik. Może mama nie będzie się gniewać? W końcu chyba nie był zbyt drogi. Dziesięć tysięcy to chyba nie dużo, nie? Na pewno. Chyba lepiej, żebym powiedziała to mamusi od razu, bo znów będzie krzyczeć. Tak, to dobry pomysł. Podeszłam pod drzwi sypialni rodziców. Oj, znów chyba opowiadają sobie dowcipy, bo bardzo głośno się śmieją. Te żarty tatusia chyba są bardzo zabawne, bo mama aż krzyczy z radości! Nie będę im przeszkadzać. W końcu śmiech to zdrowie. Ale muszę jakoś ukryć ten wazonik! Szybkim ruchem zagarnęłam kawałki pod dywan. Po kłopocie.
[Zayn]
Dzięki Bogu, udało mi się zataić przed Vicky fakt, że dzięki temu, że stan Shannon się bardzo poprawił, lekarz pozwolił mi ją odebrać. Przekupiony lekarz jeszcze dziś wciskał jej kit, że z naszą malutką coraz gorzej. Wyszedłem z domu rano, by załatwić kilka zabawek, przewijak i inne takie. Przed szpitalem zauważyłem wychodzącą Vicky, więc poczekałem, aż zniknie w parku, wtedy wybiegłem z auta, odebrałem Shannon i wróciliśmy do domu. Byłem taki szczęśliwy widząc, że moja córka jest podobna do Vicky. Miała jej mądre spojrzenie i tak samo słodko marszczyła nosek, gdy widziała coś nieznanego.
Zdziwiłem się, gdy zdążyłem uporać się ze wszystkim, a mojej żony wciąż nie było.
Wyjrzałem przez okno. Tak, to ona! Zbiegłem na dół i się z nią przywitałem. Wydawała się być nieobecna. Gdybyście widzieli jej minę, gdy zauważyła Shannon!
[Hazz]
- Au! Możesz uważać? Au!
Całkiem niedawno szedłem sobie przez salon, gdy nagle nadziałem się na kawałki porcelany. Emma twierdzi, że nie ma z tym nic wspólnego. Ta, jasne.
Nie cierpię wody utlenionej. To piecze! Ale nie bałem się kochać z Ali, gdy miała okres, nie będę bał się tego. Auuuuu!
W końcu było po wszystkim. Popatrzyłem na swoją piękną żonę. Mieliśmy ochotę na to samo. Zacząłem ją całować. Najpierw delikatnie, potem coraz bardziej namiętnie. Powoli rozpinałem jej bluzkę.
- Harry... Gumki...
Westchnąłem i sięgnąłem ręką do szuflady. Pusto. Zajrzałem do niej.
- Co się stało?
Nie zdążyłem odpowiedzieć, po do sypialni wparowała Emma, nie robiąc sobie nic z tego, że właśnie nam przerwała.
- Tatku, a cemu skalb elfów nie chce się nadmuchiwać jak baloniki? Plóbowałam juz kazdego, ale tylko je obśliniłam. Pomozes???
Rozdział jest genialny! Emma mnie powala na kolana po prostu!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się ujawniłaś! Mam coraz więcej czytelników! A co do Emmy, to taki mam zamiar xD Ona kiedyś będzie sławna xD
UsuńO jej. Niegrzeczny Hazza, ciągle o jednym ;D I córeczka mu się udała. Spryciula. A Zayni nagle taki opiekuńczy? Nie nadążam za nim. Ale chcę wiedzieć co będzie dalej, więc czekam, czekaaaaaaaaaaaam! ;oo Dodaję Cię do obserwowanych! Tak się cieszę, że mnie znalazłaś i dzięki temu poznałam twoje śmiechowe opowiadanie. Super.
OdpowiedzUsuńBuziaków sto dwa, Mai z truly-madly-deeply-niall ♥
A jak coś to na tt - @bulikowo. ♥
Mai, nawet nie wiesz, jak
Usuńsię cieszę. Bardzo dziękuję Ci za te wszystkie komentarze! Żebyś
wiedziała, jak się jarałam, gdy widziałam nowego komenta od Ciebie.
Również jestem zadowolona, że znalazłam twojego bloga, z wielką chęcią
go czytam i wyczekuję 20 rozdziału!
Buziaczki, RR :*
Dopiero teraz mogłam przeczytać! Dziękuję ci za info!:) Ale żem se córkę odchowala!;d Wiesz, ze dla mnie ten rozdział jest boski(jak każdy z reszta!xD) Coś wogole nie dajesz Zoe!! Jutro pogadamy! I znowu banan!:D całuje, kocham i czekam -nienormalna;*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, za Zoe, po prostu nie mam romantycznej weny! Obiecuję, że w 13 już coś o nich będzie :P
UsuńAaaa..ja piedzielee.!!! Zajebisty jest ten rozdzial. No nienormakna twoja corka..;p ale chyba ciekawość po ojcu odziedziczyła xD j ten Zayn. Hmm..Charlie.?! Mrr..^^ czekam na kolejny rozdziałł <3 - Kocham Świrs;***
OdpowiedzUsuńNiesamowity *-* Nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuń