niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 9.

(od 0:58)
Rozdział 9.

- Zoe, miłości mojego życia, wyjdziesz za mnie?
O. Mój. Boże. Nie. Kocham go, ale to za wcześnie. Praktycznie jesteśmy razem od miesiąca, może trochę więcej! Nie jestem gotowa na ślub! Tak. Kocham go ponad życie. Chcę z nim być już zawsze, ale może nie wyskakujmy od razu ze ślubem! Jeśli mu odmówię, to... Zranię go. Jeśli się zgodzę, mogę tego żałować, bo przecież praktycznie go nie znam! O Boże, zbyt długo się zastanawiam, powinnam przecież podjąć decyzję w sekundę, nawet mniej! Wiem! Rzucę się przez balkon i uniknę odpowiedzi! Mózgu, co ty wyrabiasz?! Jezu, nie wiem!
- Liam... - Tylko tyle mogłam z siebie wydusić.
- Nie jesteś jeszcze gotowa, rozumiem... - Widziałam, że go zraniłam. Zoe, zróbże coś, a nie stoisz jak ość w gardle! Payne wstał, pokręcił głową i skierował się w stronę wnętrza.
- Liam, zaczekaj! - Czym prędzej pobiegłam za moim ukochanym i... Zdałam się na mój jakże genialny mózg. - Tak. Wyjdę za ciebie, ale... Nie spieszmy się ze ślubem. Poczekajmy rok, poznajmy się lepiej. Nie potrafię tego lepiej ująć, ale jestem pewna, że cię kocham i chcę z tobą być już zawsze!
Gdy mówiłam, widziałam, jak na twarz Liama powoli wstępuje uśmiech. Po mojej jakże ważnej przemowie pocałował mnie, otworzył pudełeczko i założył na mój palec piękny pierścionek zaręczynowy. Byłam szczęśliwa. Rzuciłam mu się na szyję i zaczęliśmy się ponownie całować. Co tu dużo mówić, noc była wyjątkowa, aczkolwiek jej nie opiszę, gdyż Emma mogłaby gdzieś to wygrzebać. Zdradzę tyle, że to był wymarzony pierwszy raz.
***
Obudziły mnie promienie słoneczne. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się, Liama nigdzie nie było. Już zamierzałam wstać i go szukać, gdy drzwi do sypialni się otworzyły i ukazała się w nich głowa mojego ukochanego.
- O, już nie śpisz? Przyniosłem ci śniadanie.
- Do łóżka? Podoba mi się to.
- Dla mojej królowej wszystko.
***
*Perspektywa Vicki*

Obudziłam się sama w łóżku. Zayna nigdzie nie było. Przeszukałam cały dom, nie znalazłam go. Emma zasugerowała, by poszukać go u cioci Zoe, więc czym prędzej do niej zadzwoniłam. Nie. U Viv też nie był. Nigdzie go nie było. Dziś mieliśmy jechać na badania. W końcu do rozwiązania zostały 2 miesiące. Trudno. Ubrałam Emmę, narzuciłam na siebie szybko jakiś płaszczyk i wyjechałam spod domu. W czasie drogi zaczęłam rozmyślać. 
Coraz częściej Zayn znikał w niewyjaśnionych okolicznościach, by pojawić się po kilku godzinach. Ostatnio, gdy mu to wygarnęłam, urządził uroczyste przeprosiny i obiecał, że to się więcej nie powtórzy. Jasne. Przypomniałam sobie nasze pierwsze chwile spędzone razem: mieliśmy romans, gdy on był z Perrie. Nie jestem zadowolona z takiej przeszłości, ale... Edwards też nie była święta. Wpadła z jakimś nowo poznanym gościem z imprezy. Wtedy mój związek z Zaynem wkroczył na nowy poziom. Nie musieliśmy się ukrywać. Było romantycznie. Spacery, wspólne wypady na miasto, a przede wszystkim wspólne mieszkanie. Potem zaręczyny, wielkie wesele... i co? Dziecko, które w ogóle go nie obchodzi. Nie obchodzi go stan naszej córeczki, nie był nawet przy mnie, gdy dowiedziałam się o płci. Myślę, że nawet nie przyjął tego do wiadomości. On żyje w swoim świecie. Ucieka gdzieś na noc, pewnie mnie zdradza. Mogłam się tego spodziewać. Skoro nie był szczery z Perrie, to czemu ma być ze mną?
Dotarłyśmy na miejsce.
***
- Wyniki są dobre, jednak muszę panią uprzedzić, że od czasu ostatniego badania stan się nieco pogorszył. Co się stało? Wie pani, że nie może się denerwować.
- Wiem, przepraszam, postaram się to naprawić, ale... Mam teraz ciężki okres. Jednak nie pozwolę, by cokolwiek stało się mojej malutkiej.
- Trzymam panią za słowo.
***
Wróciłyśmy do domu. Drzwi były otwarte.
- Zayn? - Brak odpowiedzi. - Zayn?
Nie słysząc odpowiedzi, weszłam do sypialni. Wszystko wydawało się być, jak wcześniej, ale takie nie było. Tknięta przeczuciem, otworzyłam szafę Zayna. Była pusta. Otworzyłam szufladę, w której trzymał teksty piosenek. Pusta. Na stole w kuchni leżała karteczka:

"Myślę, że powinniśmy zrobić sobie przerwę. Na jakiś czas. To nie twoja wina.

Zayn"

Poczułam, jak z oczu lecą mi łzy.
- Ciociu, cemu płaces?
- Nie płaczę, Em, po prostu pocą mi się oczy.
- Nie wiezę ci. To psez wujka, plawda? Nie bój się, moze on ma po plostu okles.
Uśmiechnęłam się pod nosem, to dziecko miało w sobie jakiś dar mówienia do ludzi.
- Oby, kochana, oby.
Telefon. Ali.
- Tak?
- Vicky, czy... Coś się stało?
- Nie, nic...
- Włącz TV.
- Po co?
- Zrób to. Lepiej, żebyś wiedziała.
Rozłączyła się. Chcąc, nie chcąc, wypełniłam polecenie.
Zobaczyłam jakąś imprezę. No tak, ileśtamlecie istnienia Little Mix. Po co Ali kazała mi to włączyć? Po chwili zrozumiałam. Po uważnym przyjrzeniu, można było dostrzec w kącie całującą się parę. Perrie i Zayn. Czyli wrócił do niej. Wrócił do tej dwulicowej, kłamliwej... Nie dokończę. Para ciągle się całowała. Zrobiło mi się mokro. Poczułam skurcz. Potem kolejny. Nie, jeszcze dwa miesiące. Skurcz. Ja cież pierdzielę! Niewiele myśląc, zadzwoniłam do Di.
- Di, pomóż mi. 
- Widziałaś Zayna? A to męska d****a!
- Zobaczyłam to, a dziecko zapragnęło wyjść.
- Że co?!
- Rodzę, w siódmym miesiącu!
- Lecę do ciebie, Niall zaraz zabierze Emmę!
- Dobra.
Rozłączyłam się. 
 ***
*Perspektywa Zayna*

Telefon. Oderwałem się od Pezz i odebrałem.
- Co?
- Ty idioto! Co ty odpier****sz?
- Też się cieszę, że cię słyszę, Niall.
- Vicky zobaczyła w TV, jak obłapiasz się z Edwards!
- No i? Przecież zrobiliśmy sobie przerwę!
- I wtedy zaczęła rodzić!
- Co? - wtedy wrócił mi zdrowy rozsądek. Przecież ja mam dziecko!
Rozłączyłem się i czym prędzej pojechałem do szpitala.
***
Od razu domyśliłem się, że coś było nie tak, jak powinno. Z porodówki, na którą mnie nie wpuszczono, co chwila wychodzili i wchodzili lekarze, pielęgniarki. 
W końcu udało mi się usłyszeć jakiś strzępek rozmowy.
-...siódmy miesiąc...niedotlenienie mózgu...
-...matka ledwo żyje...
- ...gdzie jest ojciec, kiedy jest potrzebny...
- ...jest tu, ale kobieta zabroniła go wpuszczać...
- ...inkubatorze...
-... kilka miesięcy w szpitalu...
-...cud, że w ogóle obie żyją...
Nie mogłem dłużej wytrzymać, wpadłem do sali.

*Perspektywa Vicki*

Udało się. Mała musiała już wyjść. Jest strasznie malutka, w końcu to wcześniak. Niestety, przez warunki porodu, ma niedotlenienie mózgu. Boję się o nią. Lekarz twierdzi, że musi ją zatrzymać na oddziale... Nienawidzę Zayna. To przez niego malutka może w każdej chwili umrzeć.
W końcu na chwilę mi ją oddano, bym mogła chociaż dotknąć mojej córeczki. 
Gdy trzymałam ją na rękach, do sali wpadł Zayn.
- Vicki, skarbie...
- Nie mów tak do mnie, w końcu jesteśmy w separacji.
- Przepraszam, to moja wina, to przeze mnie jest chora.
- Tak.
- A myślałaś już o imieniu?
- Szczerze mówiąc, nie.
- A ja tak. Będzie miała na imię Perrie.

*****************************************
To nie ma sensu. To na razie ostatni rozdział. Nie będę tego ruszać, bo w końcu wszystkich pozabijam. 
Jak już zapewne wiecie, ostatnio ciężko mi idzie to pisanie. Niestety, to na razie ostatni rozdział, bo nie mam romantycznej weny. Mam tylko wnerwienie na ród męski, więc... Wychodzi, co wychodzi...
Misie Wy moje, papa :'(
Gdy tylko wydobrzeję, może coś wymyślę. Na razie to zostawiam, bo pewnie w końcu wszystkim spieprzę życie.
Au revoir!
*W poszukiwaniu romantycznej weny*

4 komentarze:

  1. Ale z zayna dupek! Mam ochotę mu przez komputer wpierdolić! Przepraszam za wyrażenie ale jestem tak wściekła! Nie dość, że ten cham zdradził ją z perrie, przez niego dziecko ledwo żyje to jeszcze ma czelność nazywać dziecko Perrie. To jakaś przesada! Tak, tak wiem to tylko opowiadanie ale jestem tak mega wkurzona że chyba wywieszę sobie na nosie plakietkę "z patykiem nie podchodź".
    A co do ciebie to powiem ci że masz talent! Serio. Wiedz, że ja nie piszę tego byle komu. :D W ogóle masz świetny pomysł na fabułę. Jak już przeczytałam prolog to wiedziałam że to będzie świetny blog.
    Sry za wszelkie błędy ale jeszcze siedzą we mnie te emocje. xd
    Pozdrawiam!
    PS. Wiesz może kiedy miej więcej ukaże się NN? ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem mega szczęśliwa, dziękuję Ci za miłe słowa! :3
      Zwykle, gdy się z Wami żegnam, mam nadzieję, że za kilka dni coś wymęczę. Jednak zawsze po kilku godzinach mam już kolejny rozdział xD
      Paradoks.
      Jeszcze raz stokrotne dzięki!
      <3

      Usuń
  2. Aaaaaaaaaaaa zgadzam się z Ginny! Ona ma racje! Dobrze mówiłaś, ze się wkurze, na razie lepiej ze mną nie rozmawiać! Ale i tak Cię kocham! Wiesz na co czekam najbardziej!;) Chyba na prawdę zniose jajko jak nie dodasz 10!:P -nienormalna;*

    OdpowiedzUsuń
  3. CO SIĘ DZIEJE?! :O ZAYN?! JAK O BOŻE. Szokujesz mnie na każdym kroku. I w dodatku imię dla malutkiej... Perrie. Co to ma być? O Boże, czytam dalej.

    OdpowiedzUsuń