piątek, 9 sierpnia 2013

Dobra, wiem, że wszyscy się już tego spodziewali. Mój zastój weny trwa od bodajże dwóch miesięcy, nawet więcej. I dobrze wiem, że szybko nie minie. Zresztą to samo jest na Wariatkach. Tam ostatni post jest z 8 czerwca, więc...

ZAMYKAM LS.

Nie usuwam, nie zawieszam, tylko zamykam, tzn. że usunę tą nieszczęsną kontynuację, a zostawię to, co mi się udało, i tak cudem, czyli LS. Możecie mnie biczować i hejtować, ja po prostu się wyłączam z Bloggera. Nawet nie przedyskutowałam tego z Misską, ale sądzę, że niedługo Wariatki skończą tak samo, ewentualnie zawieszeniem, ale może się dogadamy.
Chciałabym Wam jeszcze podziękować za to, że byliście przy mnie przez te 4 miesiące. Czekaliście cierpliwie na nowy odcinek, znosiliście moje humory i ciągle zawieszanie bloga. Obiecywałam, że wkrótce coś napiszę, ale nie dotrzymałam słowa. Tak samo z blogiem Mai. Obiecałam, że jak wrócę z wyjazdu to przeczytam i skomentuję. Miałam nadzieję, że zmiana otoczenia przyniesie mi wenę, a jedyne, co ciągle kołacze mi się po głowie to połamane łóżko i nasze kochane PKP. Słyszeliście, że Pendolino jedzie do Polski? Oby jej nie przejechał. W każdym razie, Mai, powiem najrealniej: jak tylko znajdę chwilę i chęć, to przeczytam. Przyrzekam na swojego lenia.
A tymczasem, no cóż...

BYE ♥.

P.S. Jeśli coś znów napiszę, to dam Wam wszystkim znać.
P.S. 2. Zapomniałam napisać, że wszystkich Was kocham, Misie!
P.S. 3. Do zobaczenia...
P.S. 4. ...może.

niedziela, 19 maja 2013

Epilog...?

Kochani! Szaleję! Trzy rozdziały w dwa dni!!!

Epilog...?

- Zoe! Błagam Cię, ocknij się! Proszę!
Otworzyłam oczy. Tower Bridge. O co chodzi?
- Zo! Dzięki Bogu złapałem cię w ostatniej chwili! Inaczej byś spadła...
Chwiiiiila... Mój mózg już nie koduje...
- Liam, przecież ja... Wypadek... Test... Umarłam!
- Zoe! Chyba uderzyłaś się w głowę! Kochanie, ty żyjesz! Nie wiem, co mną kierowało, gdy ta tancerka do mnie podeszła. Gdy tylko oprzytomniałem, postanowiłem wrócić do domu, ale był pusty. Wtedy poczułem, że dzieje się coś złego i... Pozwoliłem ponieść się sercu. I znalazłem się tu. Przy tobie. Już na zawsze.
Czy to znaczy, że... Nie cierpię mojej chorej bańki! Ta cała afera z separacją i wypadkiem to moja wyobraźnia? Shit. Ale wtedy coś zaskoczyło. Skoro z mojego snu o poznaniu Liama część była prawdziwa, to może...?
- Liam, możemy zajrzeć na chwilę do apteki???

Kilka miesięcy później...

- Przyj! Zoe, jak Boga kocham, dasz radę! To nie jest trudne!
- Sam sobie kurwa przyj, jak takiś mądry!
- Payne, uspokój się i ocuć Horana! Jak żyję, nie spotkałam takiego wrażliwca na punkcie krwi!
- Dorothy, to ty się uspokój i również przyj.
- CHOLERA JASNA, ZAMKNIJ SIĘ I CUĆ!!! - obie wykrzyknęłyśmy z podobną furią.
***
- Proszę państwa! Jak żyję, nie słyszałam o takiej sensacji! Dwóch członków słynnego zespołu One Direction właśnie zostało rodzicami! Na świat przyszły dwie piękne dziewczynki - Julia Horan i Faith Louise Payne! Młodym rodzicom gratulujemy i życzymy wielu nieprzespanych nocy!
Mam dla państwa również drugą sensację! Zayn Malik ponownie się ożenił! Co za ślepota go zechciała? Znaczy się, gratulujemy! I życzymy połamania nóg dla tego przebrzydłego, dwulicowego, kłamliwego dupka! I niech go ziemia pochłonie! Z Londynu mówiła dla państwa Jazmine Fabray!
***********************************************
Kochani! Myślę, że tak oto dobiegliśmy końca Love Story. Chciałabym Wam serdecznie podziękować za ten cały czas, spędzony na brnięciu przez moje wypociny, za cierpliwość do mnie i mojej uciekającej weny! Kocham Was, Misie! Mam nadzieję, że nie zawiedliście się na mnie i Love Story :*
P.S. Wpadłam na pewien pomysł... Co powiecie na kontynuację, ale z perspektywy zupełnie innej osoby i tylko tej osoby? Możecie się domyślać, o kogo chodzi, ale na razie proszę o Wasze opinie dotyczące zarówno całego LS, zakończenia jak i propozycji... :3

Rozdział 16.

Na wstępie proszę Was o wybaczenia rozmiaru tego rozdziału. Mam nadzieję, że uda mi się Wam to wynagrodzić w przyszłym :3

Rozdział 16.

[Liam]

Gdy przyszedłem po moje rzeczy, Zoe nie było w domu. Może to i dobrze. Nie zniósłbym więcej widoku jej łez. Wystarczy mi, że musiałem ją zranić wczoraj. Na jakiś czas wprowadziłem się do Danielle. Może to dziwnie zabrzmi, ale jej obecność ostatnio wpływa na mnie kojąco. Postanowiłem coś obejrzeć. Trafiłem na The Ring.
Macie tu jakiś telewizor? O, fajnie! - wzięłam coś przypominającego mikrofalówkę, wyciągnęłam z torby "The Ring". Nie wiem, po jakiego widelca ja to noszę w torbie, ale, jak widać, to dobry pomysł. Po chwili Liam opychał się lodami, popijał kakao i zagryzał to wszystko waflami, przy okazji śmiejąc się ze mną z filmu. Co z tego, że tam nie ma nic śmiesznego, nas to nie obchodziło. Przy napisach końcowych oboje płakaliśmy ze śmiechu. 
Nie, nie mogę tego ciągle wspominać! Muszę się czymś zająć. Toy Story. Pasuje mi.
- Nie uwierzysz, Paul! I wy też, chociaż was nie znam, ale widziałem na koncercie. Właśnie podeszła do mnie jakaś laska. Chciała mi się chyba podlizać, bo powiedziała, że uciekała przez wielką łyżką, która połknęła Chudego z Toy Story! - I wtedy mnie olśniło, poszłam na żywioł.- No, masz rację, niezbyt realne. W końcu łyżki nie potrafią biegać! A poza tym, to to mogłoby być ciekawe... A gdyby ta łyżka była żółwiem to już w ogóle byłoby cudownie! - posłałam mu najpiękniejszy uśmiech, na jaki mogłam się w tamtej chwili zdobyć.- Dokładnie! Czytasz w moich myślach! To samo chciałem powiedzieć! Jestem Liam, a ty...?- Zoe.
O, film z naszej trasy koncertowej po świecie! Tak, to powinno być w sam raz...
- Zoe, kocham Cię. Wracam do ciebie.
Jezu, czemu wszędzie muszę trafiać na coś, co przypomina mi o Zo??? Kocham ją, ale nie mogę jej więcej ranić! Ona zasługuje na kogoś lepszego! Nie potrafię dać jej tego, czego pragnie...
- Zo, to nie wypali.- Co?- My. Nasz związek. Popatrz, jak na siebie działamy. Ty chciałaś się zabić! Przeze mnie! Musimy zrobić sobie przerwę. Po południu przyjdę po rzeczy. 
Dobrze, Liam, uspokój się, teraz pomyślmy o czymś zupełnie niezwiązanym z Zo...
Liam pocałował mnie, przyklęknął na jedno kolano, wyjął w kieszeni małe czerwone pudełeczko, otworzył je, ukazując piękny pierścionek z diamentem i zapytał:- Zoe, miłości mojego życia, wyjdziesz za mnie?
 Nie dam rady z tym walczyć. Poddałem się wspomnieniom...
- Liam, zaczekaj! - Czym prędzej pobiegłam za moim ukochanym i... Zdałam się na mój jakże genialny mózg. - Tak. Wyjdę za ciebie, ale... Nie spieszmy się ze ślubem. Poczekajmy rok, poznajmy się lepiej. Nie potrafię tego lepiej ująć, ale jestem pewna, że cię kocham i chcę z tobą być już zawsze!
 Wspominając te wszystkie chwile, przeraziłem się okropnie, bo przypomniałem sobie o Simonie. A co, jeśli... Nie, on już jej nie grozi. W końcu... A może?
Simon. Nie, błagam, nie chcę o nim pamiętać. Nie zamierzam zaprzątać sobie nim dłużej głowy, więc powiem wam, że jako 12-latka zakochałam się w jednym chłopaku, przyrzekaliśmy sobie dozgonną miłość i inne takie bzdety, które mogą wpaść do głowy uczniom podstawówki. Potem z nim zerwałam, bo odkryłam, że dosyć długo babrał się z dragami. Gdy to zrobiłam, wpadł w szał. Zagroził, że jeśli jeszcze kiedyś mnie spotka, nie przeżyję tego spotkania. Kilka dni później zgarnęli go do poprawczaka. Niby jestem już bezpieczna, ale strach po tamtych chwilach pozostał.
Obiecałem, że będę ją przed nim chronił! Ale teraz, niestety, nie mogę...
- Dotrzymałem słowa, kochanie. Wróciłem do ciebie.
 I wtedy zrozumiałem, że zachowałem się jak kompletny dupek. Muszę odzyskać Zo! Czym prędzej zerwałem się z kanapy, chwyciłem kluczyki do auta i... zauważyłem, że nigdzie go nie ma. Nie miałem czasu dzwonić do Dan z pytaniem o mój kabriolet, puściłem się biegiem przed siebie.
Po chwili szarpałem za klamkę naszego starego domu. Zamknięte. Postanowiłem zaczekać, gdy poczułem wibracje mojego telefonu.
- Halo?
- Pan Liam Payne? Dzwonię z policji w sprawie pańskiej żony.
***
Wpadłem na komisariat szybciej, niż Niall do Nando's w dniu promocji.
- Pan Liam Payne? Zapraszam. - Policjant wskazał mi krzesło.
- O co chodzi? Co się stało z Zoe?
- Nie lubię przekazywać takich wieści, ale niestety jest to nieuniknione. Panie Payne, pańska żona miała wypadek samochodowy. Śmiertelny.
Przez chwilę nie myślałem. Po prostu. Tak, jakby system mi się zawiesił. A potem wszystko we mnie runęło. Jednak mężczyzna nie zamierzał zostawić mnie w spokoju.
- Kierowca ciężarówki nie zauważył jej auta, a ona nie miała szans zjechać na pobocze. Jednak ocalał jeden przedmiot, prawdopodobnie pańska żona trzymała to wtedy w dłoni.
Podsunął mi pod nos plastikowe coś. Z początku nie skojarzyłem, co to było, ale po chwili wszystkie trybiki zaskoczyły.
Test ciążowy. Z pozytywnym wynikiem.

[Zoe???]

Zobaczyłam białe światło. Czyżby śmierć? Zapewne tak. Ale po chwili usłyszałam głos. Głos Liama.
- Zoe! Błagam Cię, ocknij się! Proszę!
*************************************
Czekam na linczowanie, Misiaczki :3 No i poleruję zbroję :P

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 15.

Kochani moi! Przyspieszam akcję o jakiś czas, bo już narzekają co niektórzy xD
Mam nadzieję, że to się Wam spodoba xD
P.S. To takie coś inną czcionką to wspomnienia :3
Odcinek dedykuję moim dwóm krejzolkom, czyli Nienormalnej i Świrsowi :33 Kocham Was, dziewczyny! :*
Misie, zdajecie sobie sprawę, że zbliżamy się do końca Love Story??? :'(
Rozdział 15.

Calusieńkie dwa lata później...

[Zoe]

Kolejny dzień. Kolejne prośby Liama o TO. Rozumiem, że ma minimalne szanse, żeby mieć dzieci i nie chce stracić żadnej okazji, ale to już przesada! Cztery razy w ciągu doby??? Próbowałam się wykręcić bólem głowy i innymi niezbyt rozgarniętymi argumentami, ale on coraz bardziej namagał. Jezu! W końcu mam dopiero 21 lat! Chcę skończyć studia, zdobyć pracę! On ma 27, jeszcze wytrzyma te 3 czy 4 lata!
- No, chodź! Zróbmy to! - moje zdenerwowanie wzięło górę.
- Nie! Ile razy mam ci powtarzać! Nie dzisiaj! Może ja w ogóle nie chcę tego dziecka, co? - Ups... Niewybaczalne zdanie... Obiecywałam mu przed ślubem, że wykorzystamy każdą szansę na maxa. 
Zraniłam go. W jego oczach było widać ten ból, zawiódł się na mnie.
- Skoro tak, to mogłaś nie przyrzekać dwa lata temu. - powiedział to ze stoickim spokojem, choć widziałam, że w środku cały się rozpadał.
- Zoe, ja nie chcę Cię dłużej zatrzymywać...
- Liam, co ty pieprzysz, do cholery?! Ty mnie nie zatrzymujesz!
- Zo... Marnujesz przy mnie czas. Przecież możesz być z każdym. Każdym, kto będzie mógł dać ci dziecko... A ja? Jestem bezużyteczny.
- Uspokój się! Liam, posłuchaj mnie uważnie. Chcę mieć dzieci, są dla mnie ważne, ale ty byłeś, jesteś i zawsze będziesz najważniejszy! Nie chcę zmieniać tego, co było dotychczas! Chcę wciąż budzić się przy tobie, zasypiać! UGH! Liam, jesteś całym moim życiem! Nie próbuj tego niszczyć!
- Zoe, co ja mogę powiedzieć? Ty także jesteś dla mnie najważniejsza i dlatego nie pozwolę ci się marnować przy mnie! Nie widzisz, jaki sukces odnosi twoja nowa książka? Skup się na niej, nie potrzebujesz mnie...
- Zachowujesz się jak małe dziecko. Mam pomysł. Liam, pobierzmy się w końcu! Obiecuję, przyrzekam, że wykorzystamy każdą szansę na zostanie rodzicami. Nawet jeśli nigdy do tego nie dojdzie, będę miała pewność, że robiliśmy wszystko. A przede wszystkim, będę szczęśliwa, bo cały czas byliśmy razem...
- Naprawdę?
- Nigdy nie byłam bardziej szczera.
Pocałował mnie. Czułam, że chyba wszystko wróciło do normy. A Dan ma się wyprowadzić jutro. Czy to nie wspaniałe???
Wyszedł z domu, nie zabrał niczego. " Boże! Co ja zrobiłam???" Położyłam się na kanapie, może wróci.
Wybiła pierwsza w nocy. Nie było go. Nie przejmując się, że jest środek nocy, wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do całego zespołu, łącznie z Paulem. Liam nie zatrzymał się u żadnego z nich. Chyba już wiem, co przeżywała Vicki z Zaynem. Ale u nich to było już tradycją. A potem ta akcja z zemstą...
- Vicks, co zamierzasz zrobić?
- Pezz, kochana ty moja... Zamierzam raz na zawsze pokazać Zaynowi, gdzie jego miejsce...
Dzwonek.
- Kogoś ty zaprosiła?
- Dowiesz się...
Mogę Wam śmiało przyrzec, że ja, Perrie Edwards, nigdy nie doświadczyłam tego widoku. Do mieszkania wparowały cztery aż za dobrze mi znane kobiety. Poprzednie dziewczyny Zayna. 
Jazmine, czarnoskóra miłość Zayna z liceum. W ręku trzymała kij baseballowy i to taki dosyć pokaźnych rozmiarów.
Celine, biedna anorektyczka z dwójką dzieci na głowie. Teraz jednak wyglądała nieco... inaczej, bo trzymała w ręku zapalniczkę, bawiąc się nią.
Camille, porzucił ją w dniu ślubu. Straszne, prawda? Teraz machała sobie łomem. Zaczęłam się bać.
Ostatnią dziewczyną, a w zasadzie kobietą, była Mary. Szczerze jej nienawidziłam, bo prześladowała mnie, gdy zaczęłam spotykać się z Zaynem. Ona, natomiast, przytargała kanister, zapewne z benzyną.
- Dziewczyny... Co tu się dzieje???
- Mścimy się... 
- Chyba nie mam ochoty brać w tym udziału...
- Wybornie. Zajmiesz się dziećmi.
***
Po kilku godzinach wściekłe kobiety wróciły do mojego domu.
- Zayn chyba nie będzie szczęśliwy...
- Co wyście zrobiły?!
- Najprościej mówiąc, nie można już uratować skórzanych mebli, większości białych ścian no i przede wszystkim autka.
- A Zayn?
- Nie było go w domu, poszło prosto.
- Czy wy podpaliłyście dom?!
- Nie. Tylko samochód.
Włączyłam telewizor, w końcu Liam był jednym ze sławniejszych mężczyzn w kraju i na świecie. Siedziałam tak do trzeciej i zobaczyłam na ekranie wielki, wytłuszczony napis: CZY LIAM PAYNE ZDRADZA SWOJĄ ŻONĘ??? Co? To niemożliwe, on nigdy by się do tego nie posunął. Zobaczyłam go, całującego się z jakąś blondyną. Nie, to nie on, pomyślałam. Liam musiałby mieć plamę z herbaty na koszulce, w końcu dziś niechcący go oblałam. Spojrzałam. Plama była. W tym samym miejscu. Więc to prawda. Skoro zdradza mnie z takiego pojedynczego powodu, to co będzie, jak będziemy mieli naprawdę poważny kryzys? Prześpi się z całym studiem tanecznym? Nie mogłam do tego dopuścić. Chciałam już sięgnąć po żyletkę, ale uświadomiłam sobie, że to nie dla mnie. Ja się boję bólu.
Piętnaście minut później stałam już na Tower Bridge. Od śmierci dzielił mnie jeden krok. Jeden, malusieńki krok. W głowie ciągle huczał mi ten głos spikera, mówiący o "wybrykach Liama Payne'a". Oboje wyrównaliśmy rachunki. Ja mu przypiekłam tym, że nie chcę dziecka, a on mnie zdradził. Jednak wiem, że nie chcę go więcej ranić. Głupia, jak się zabijesz, to zranisz go sto razy mocniej! Mam rację. Nie zrobię tego, porozmawiam z nim, wyjaśnimy sobie wszystko. Wtedy poczułam, że wiatr się nasila i tracę równowagę...
***
Otworzyłam oczy. Leżałam na Tower Bridge. Nade mną pochylał się Liam.
- Boże, Zoe, co ty chciałaś zrobić?
- Liam... Jak mogłeś?
Nie odpowiedział, tylko podniósł się i spojrzał w dal. Wstałam i podeszłam na niego na chwiejnych nogach.
- Liam...
- Zo, to nie wypali.
- Co?
- My. Nasz związek. Popatrz, jak na siebie działamy. Ty chciałaś się zabić! Przeze mnie! Musimy zrobić sobie przerwę. Po południu przyjdę po rzeczy. A ty nie rób niczego głupiego.
I odszedł. A ja stałam zbaraniała i próbowałam zrozumieć, co się właśnie stało.

piątek, 10 maja 2013

Rozdział 14.

1. Oto rozdział 14, ze specjalnym zbiorowym dedykiem dla wszystkich, którzy obserwują mój blog. Kocham Was!!! ♥♥♥
Miss Abstraction ♥ vel I'm a Fucking Unicorn ♥ (dla mnie i tak będziesz Misską :P)
Paszkosia :3
Zohen
Ginny.
Nika Zgłodniała
Mai
Dziewczyna Polska
2. Jak się reklamować, to na maxa! xD Jak zapewne wiecie, Zoe i Di wydały kiedyś powieść "What the hell with my life?!". Jeżeli ktoś jest ciekawy, to... Zapraszam :P


Rozdział 14.

- Danielle?!
Kobieta jednak, nie zwracając na mnie uwagi, weszła do salonu. Poszłam za nią. Zobaczyłam, że Liam jest tak samo zaskoczony, jak ja.
- Co ty tu robisz?
- Liam, musisz mi pomóc! Wiem, że jestem teraz dla ciebie nikim, że nie wybaczysz mi tamtej akcji z Hemsworthem... Ale zrozum mnie, musisz coś zrobić. Jeśli nie chcesz, nie rób tego ze względu na mnie, tylko na niego - wskazała na kilkuletniego chłopca na jej rękach. Spodziewałam się, że Liam powie jej, żeby zostawiła go w spokoju i inne takie, ale...
- Co miałbym zrobić?
- Przyjmij mnie i Davida na jakiś czas. 
- Czemu?
- Zwiałam Liamowi, to nie był ten jedyny. Teraz mnie szuka.
- Myślisz, że nie wpadnie na to, że ukrywasz się u byłego?
- Wątpię. To zgadzasz się?
Powiedz "nie". Powiedz "nie". Błagam, powiedz "nie".
- Dobrze...
CO???!!!
- ... ale pod warunkiem, że nie będziesz wtrącać się w życie moje i Zoe. Weźcie sobie jeden pokój i żyjcie, jakby was tu nie było.
Gdy Dan zbyt wylewnie, według mnie, podziękowała Liamowi i zniknęła w którejś sypialni, nie wytrzymałam.
- Co to do cholery ma być?
- Zoe, spokojnie...
- Spokojnie? Twoja była z dzieckiem innego faceta właśnie zamieszkała w naszym domu!
- Kotku, potrzymamy ją kilka dni, a później sobie pójdzie... - próbował mnie pocałować, ale odwróciłam się i zamknęłam się w sypialni, głośno trzaskając drzwiami.

[Vicki]

Nowy dzień. Nowe przeżycia. Nowe problemy.
Zayna wciąż nie ma. Czekałam do czwartej nad ranem, ale się nie pojawił. Przeszukałam wszystkie portale plotkarskie, nic nie ma.
Charlie zaraz po zdarzeniu wyszedł. Nie rozumiem, co się wtedy stało z moim mężem, ale... Mam tego dosyć. Najpierw pechowo planował to przyjęcie dla Shannon. Zdradził mnie z Perrie. Co ona musiała z nim przeżywać? Chwila, czemu ja myślę o NIEJ? Przecież to kłamliwa, fałszywa, dwulicowa... A może nie? Może to wszystko wina Zayna? W końcu to on ją zdradzał ze mną. Podjęłam decyzję. Ryzykowną, ale co mi szkodzi.
Godzinę później wysiadałam z taksówki, trzymając nosidełko z Shann. Rozejrzałam się. Dom mojego największego wroga. A może nie? Zadzwoniłam. Po chwili drzwi się otworzyły. Oczy zdziwionej Perrie przerażały mnie swoim rozmiarem. Z wnętrza dobiegło mnie gaworzenie. Gaworzenie? No tak, przecież dlatego Zayn z nią skończył. Wpadła z jakimś gościem z imprezy.
- Prędzej spodziewałabym się trzeźwego Zayna, niż ciebie. Czego tu szukasz?
- Chcę porozmawiać.
- Nie mamy o czym. - Prawie zatrzasnęła drzwi, ale wsunęłam stopę, skutecznie jej to uniemożliwiając.
- O zachowaniu Zayna.
Popatrzyła na mnie chwilę, jakby szukała podstępu, ale po chwili dała za wygraną i wpuściła mnie do środka.
Zadziwiła mnie przestronność pomieszczenia, w którym się znalazłam. Na ścianach znajdowały się okładki chyba wszystkich singli Little Mix. Na podłodze siedziały dwie kilkuletnie dziewczynki. Lustrzane odbicia Perrie.
- Już zaczął znikać po nocach i bić do nieprzytomności wszystkich gości, którzy się przy tobie kręcą? Nawet sąsiada, który przypadkowo zajrzał w wasze okno?
- Tak jakby.
- To teraz tylko namierz jego kochankę i będziesz na tym samym poziomie, co ja i jego poprzednie naiwne zdobycze.
- Poprzednie?
- W kolejności: ty, ja, Jazmine, Celine, Camille, Mary... Wymieniać dalej czy ci wystarczy?
- Dlaczego o tych dziewczynach nie trąbią w mediach?
- Bo je przekupili. Myślisz, że samotna matka, która rozpacza po stracie męża nie da się skusić na mały zasiłek? W końcu musi utrzymać dziecko.
- Od jak dawna on tak...?
- Pierwszą zostawił tak już w wieku 16 lat. Potem tylko szedł dalej, w końcu był bad boyem. Dzięki X Factorowi miał, można powiedzieć, ułatwiony dostęp do dziewczyn. To, że wziął z tobą ślub, to wyjątek. Szczerze, to się zdziwiłam, że to zrobił. Ale widzę, że wrócił do formy.
- Ale po co on to robi?
- Mnie się pytasz? Ja tu tylko nabrałam się na jego urok. Ja tylko okazałam się głupią laską, która poleciała na to "Dopiero przy tobie zrozumiałem, co to prawdziwa miłość". - Zauważyłam, że w oczach Pezz zaszkliły się łzy - A co mam powiedzieć April, May i June? One wychowują się nie tylko bez ojca, ale i po części beze mnie, bo muszę jeździć w trasy.
Właśnie miała zadać pytanie, gdzie podziewa się trzecia dziewczynka, gdy do domu wpadły pozostałe członkinie Little Mix ze zgubą na rękach.
- April oficjalnie ma za sobą pierwsze borowa... O! Pani Malik...
- Już chyba nie na długo...
Dziewczyny chyba domyśliły się, co miałam na myśli, więc szybko przypadły do mnie i zrobiłyśmy wielkie przytulanie. To trochę dziwne. Najpierw mnie nienawidzą, a chwilę później jest wielki hug.
Wystarczyło nam kilka minut, by zostawić dziewczynki same i zacząć rozmawiać o Zaynie i jego akcjach przy kawie. Tak prawdziwie, jak przyjaciółki.

[Pezz :3]

Nie cierpiałam tej całej Vicky. Dotychczas postrzegałam ją jako tą, która zabrała mi narzeczonego. Ale dziś zrozumiałam, że zarówno ona, jak wszystkie poprzednie kochanki Malika nie są niczemu winne. One tylko dały się nabrać.
- To nie może ujść mu na sucho.
- Co sugerujesz? - Vicky spojrzała na mnie pytająco.
- Przecież nie dość, że pobił twojego przyjaciela, bo chyba mogę go tak nazwać po wysłuchaniu twojej historii, to prawie zabił Nicka, naszego sąsiada, który zajrzał przez przypadek w nasze okno, gdy znalazł list zaadresowany do mnie w swojej skrzynce. Musimy donieść na niego na policję.
- Albo...

[Zoe]

Pod wieczór w końcu wpuściłam Liama do sypialni.
- Skarbie...
- Nie skarbaj mi tu!
- Przecież ona będzie tu krótki czas. Obiecuję, że nie będzie tu dłużej niż do końca tygodnia. I przecież nie będzie się wtrącała w nasze życie, już ja o to zadbam...
Nigdy nie potrafiłam długo się na niego gniewać. Gdy próbował mnie pocałować, pozwoliłam mu na to i odwzajemniłam. Pewnie doszłoby do czegoś więcej, gdyby nie...
- Liam, gdzie trzymasz mleko?
"Gdzie TRZYMASZ". Nie "gdzie TRZYMACIE". Nie cierpię jej. Jak na złość, nawet nie przyjęła do wiadomości, w czym nam przerwała. A jak na większą złość, Liam od razu wstał i poszedł za nią. WTF?! Z wściekłości zaczęłam okładać poduszkę pięściami, a potem się popłakałam.

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 13.

Niedźwiadki! Z wielką radością informuję Was, że chyba częściowo wróciła mi wena, bo jestem BARDZO zadowolona z tego rozdziału :3
Mam nadzieję, że Wam również przypadnie do gustu! 
Kocham Was, RR


Rozdział 13.

[W końcu Zo :3]

- Pobudka, kochanie! - Z głębokiego snu wybudził mnie głos mojego ukochanego. Nawet szkoda. Właśnie wpadłam na pomysł nowego opowiadania. Di byłaby dumna. W końcu kiedyś nawet wydałyśmy razem powieść. Do dziś nie mogę uwierzyć, że "What the hell with my life?!" znalazło się na liście bestsellerów zarówno w Polsce, jak i w Europie. Miałyśmy zaledwie 15 lat, gdy jakiś wydawca przez przypadek znalazł naszego bloga i zaproponował nam współpracę. Pamiętam, jak przez tydzień nie mogłam spać z podekscytowania. Di wręcz przeciwnie, spała jak zabita. W końcu się zgodziłyśmy. Wybierałyśmy okładkę, układ graficzny, po prostu byłyśmy w siódmym niebie. Gdy zobaczyłyśmy "What the hell with my life?!" na półce w Empiku, myślałyśmy, że ze szczęścia zemdlejemy. Później przyszedł czas na ekranizację i... Na tym się skończyło. Film nie przyniósł zbyt dużych dochodów. Chciałyśmy napisać jeszcze coś, ale... Nie wyszło. 
Teraz pomyślałam, żeby opisać historię dziewczyny, która w krótkim czasie spełnia swoje najskrytsze marzenie. Poznaje swojego idola. Coś jak ja i Liam. W końcu to nie zdarza się codziennie.
Otworzyłam oczy. Widok półnagiego Liama sprawił, że na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech.
- Wszystkiego najlepszego, moja księżniczko. - No tak. Moje urodziny. Minął rok od spotkania z Liamem po latach. Jestem już dziwiętnastolatką. Jakoś mnie to nie kręci. Chodzi o to, że zawsze chciałam w tym wieku studiować medycynę, potem zostać lekarzem, a teraz? Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby narzeczona sławnego piosenkarza mogła w całości poświęcić się karierze. Ale przecież muszę coś robić. Vivian jest skrzypaczką, Vicky projektantką mody, Ali co prawda nie zajmuje się czymś na pełny etat, ale można powiedzieć, że jest matką. Tak, to dobre określenie. Pracuje jako matka. No bo co w końcu. Dorothy uparcie twierdzi, że jest profesjonalnym ziemniakiem, ale nie da się ukryć, że ma za sobą przygodę z gotowaniem. W końcu niecodziennie wygrywa się MasterChefa i nikt nie każe ci "oddać fartucha". Więc próbuje jakieś swoje przepisy, a Niall je ocenia. Taki związek doskonały. A co ze mną? Liam sobie śpiewa, jeździ w różne trasy, a mi pozostaje kiszenie się w domu i czytanie książek. Może wrócić do pisania? Ale zacznę coś nowego. Kryminał. Tak, to zdecydowanie coś dla mnie. 
- Co ty dziś taka niemrawa? Wstawaj, mam dla ciebie niespodziankę!
- Co ty na to, żebym wróciła do pisania?
- Znowu? Co, marzy ci się nagłówek "Zoe Payne wraca po latach!"?
- Nie. Jeszcze zanim Payne. 
- A masz jakiś pomysł?
- Tak. Mam już w głowie dosyć duży plan.
- Powodzenia. Wierzę, że uda Ci się wrócić na ten "szczyt". A nawet wyżej. Jesteś naprawdę utalentowana.
- Stwierdziłeś to po jednej książce?
- Nie. Po dwóch.
- Ale ja napisałam tylko jedną.
- A pamiętnik?
- Czytasz mój pamiętnik?!
- Raz czy dwa mi się zdarzyło...
- Liam! To jest prywatna rzecz!
- No proszę cię. I tak wiedziałem już to wszystko. Nawet o Simonie.
Simon. Nie, błagam, nie chcę o nim pamiętać. Nie zamierzam zaprzątać sobie nim dłużej głowy, więc powiem wam, że jako 12-latka zakochałam się w jednym chłopaku, przyrzekaliśmy sobie dozgonną miłość i inne takie bzdety, które mogą wpaść do głowy uczniom podstawówki. Potem z nim zerwałam, bo odkryłam, że dosyć długo babrał się z dragami. Gdy to zrobiłam, wpadł w szał. Zagroził, że jeśli jeszcze kiedyś mnie spotka, nie przeżyję tego spotkania. Kilka dni później zgarnęli go do poprawczaka. Niby jestem już bezpieczna, ale strach po tamtych chwilach pozostał. Nie wiem, jak Liam dowiedział się o tej historii.
- Skąd o nim wiesz?
- Kiedyś, gdy byłaś nieźle nawalona, zaczęłaś coś o nim bełkotać.
- Boże...
- Spokojnie, przecież on jest zamkniętym rozdziałem, prawda?
- Tak...
- No widzisz. To ubierz się i chodź, bo chyba nie chcesz wyjść do ludzi jedynie w bieliźnie?
- A nie podobam ci się?
- Jak dla mnie, to bez niej wyglądasz o niebo lepiej, ale nie chcę, by ktokolwiek inny mógł podziwiać ten widok...
- Zaczynasz się upodabniać do Hazzy.
- To przez zespół. Przecież mówiłem ci, że przez przypadek nawet załapałem irlandzki akcent od Nialla.



Po chwili Liam zawiązał mi na oczach przepaskę.
- Czy to konieczne? - nie lubiłam, gdy gasło mi światło.
- Tak. Ale nie bój się, zaraz ci ją zdejmę.
Po krótkim spacerze ujrzałam światło dzienne. Musiała minąć chwila, nim moje oczy znów przyzwyczaiły się do światła dziennego. Moim oczom ukazała się leśna polana. Nie przypominam sobie, by w pobliżu naszego domu był las... W każdym razie, na trawie leżał kocyk, zauważyłam też koszyk z jedzeniem i...
- Samochód?
- Tak. Wszystkiego najlepszego, Zo. Teraz nie musisz szukać podwózki u Di, gdy mnie nie ma.
- O Boże, Liam, nie musiałeś.
- Nie, proszę, tu masz kluczyki.
Pisnęłam ze szczęścia jak mała dziewczynka i od razu zaczęłam przeszukiwać najróżniejsze zakamarki mojego kabriolecika. Czerwonego kabriolecika, żeby nie było zbędnych pytań. Liam przyglądał mi się z uśmiechem. W końcu niecodziennie widzi się piszącą ze szczęścia dziewczynę, która znajduje się w połowie drogi między przednimi a tylnymi siedzeniami. Dzięki Bogu, że mój wielki tyłek zmieścił się w tym wąskim przejściu.
- Liam, naprawdę ci dziękuję... - pocałowałam go. Po dość długim czasie (czytaj: dobrej godzinie spędzonej na wymienianiu całusów i leżeniu w trawie) poczułam, że coś chodzi mi po nodze.
- Liam, mrówki! Koszyk! - Niestety, nie udało się uratować jedzenia, ale przynajmniej było miło. Liam pozwolił mi kierować samochodem w tej jakże długiej, stumetrowej drodze do domu.


[Vicky]
Od tamtego wieczoru, nie widziałam Charliego. Może to dobrze, może źle, nie wiem. Gdy zobaczyłam Shannon w łóżeczku, miałam ochotę wyskoczyć z radości na pięć metrów w górę. Postanowiłam skorzystać z pięknego dnia i wyszłam z małą na spacer.
- Vicky!
Odwróciłam się.
- Hej, Charlie.
- Wszystko już ok? Nie potrzebujesz wsparcia?
- Nie, dziękuję. Wszystko jest w najlepszym porządku. Dziękuję za troskę.
- To moja natura. Jaka piękna dziewczynka!
- To moja córeczka, Shannon.
Wtedy Charlie zauważył obrączkę na moim palcu.
- Och, masz męża... On wie o TYM?
- Nie i nie zamierzam go martwić. W końcu niedługo wyrusza w kolejną trasę koncertową...
- Vicky... Vicky... Jesteś Vicky Malik? - zrobił zdumioną minę.
- Tak. Dopiero teraz się domyśliłeś? Przecież pełno w prasie zdjęć, na których jestem z Zaynem.
- No, ale wiesz... Nieważne.
Spacerowaliśmy, rozmawiając. Jednak, bez mojej niezdarności żaden dzień nie może być udany. Nie zauważyłam wyrwy w chodniku i dosyć dziwnie upadłam.
- Vicky! Nic się nie stało? Coś cię boli?
- Nie... - spróbowałam wstać - Auuuu...
- Pokaż to... Jak nic, zwichnęłaś sobie kostkę. Poczekaj... - wyjął z kieszeni kilka rzeczy i zajął się moją nieszczęsną kostką.
- Ty codziennie nosisz w kieszeni te rzeczy?
- Wiesz, jestem lekarzem... To naturalne - uśmiechnął się.
Ponieważ każdy krok sprawiał mi niemiłosierny ból, Charlie wziął mnie na ręce i niósł, a ja jedną ręką pchałam wózek z Shannon. Musiało to ciekawie wyglądać.
W końcu dotarliśmy do mojego domu. Pozwoliłam mu położyć się na kanapie.
- Może zrobić ci herbaty? Albo skoczę do sklepu?
- Nie, dziękuję, naprawdę. - Wtedy usłyszałam płacz mojej córki. - Albo jednak... Mógłbyś?
- Jasne. Jestem najstarszy z rodzeństwa, mam wprawę w zmienianiu pieluch.
Po chwili było po wszystkim. Shann nawet się nie darła, to dziwne. Gdy tylko Zayn brał ją na ręce, wszyscy mogli wysłuchiwać niezwykłego koncertu wrzasków. Charlie podał mi malutką.

- Wróciłem! - Zayn pojawił się w drzwiach. Gdy zobaczył Charliego, zobaczyłam gniew w jego oczach.
- Kto to jest? - wskazał na mojego towarzysza.
- Jestem Charlie. Pomogłem pańskiej żonie...
- Nie obchodzi mnie to! Wynoś się z mojego domu! - dosyć bezceremonialnie wskazał mu drzwi.
- Zayn! Uspokój się!
- Uspokoić się? On dotykał mojej córki, a przez chwilę ciebie!
- Jezu, Zayn, to, że przy wręczaniu mi listów dotknie mnie listonosz, też uznasz za zagrożenie?
- Nie odzywaj się!
- Proszę nie podnosić na nią głosu, przecież do niczego nie doszło - Charlie próbował ratować sytuację.
- Wyp******aj, dupku! - rzucił się na Charliego.
- ZAYN! - Szybko się podniosłam, zapominając o kostce i po chwili leżałam na podłodze. Charlie próbował jednocześnie odpierać atak Zayna i mnie ratować, jednak przez to dostał w brzuch. Zatoczył się, ale po chwili znów musiał się obronić, bo w Zayna wstąpił demon. Udało mi się podnieść i z całej siły odepchnęłam Zayna od Charliego. Ten jednak, po chwili popchnął mnie na kanapę. Nie wiedziałam, co się z nim stało.
- Zostaw ją! - Charlie ze zdwojoną siłą popchnął Zayna, który wyleciał przez okno, wybijając szybę. Przez chwilę nie zdawałam sobie sprawy z tego, co się stało. Po chwili podbiegłam do ramy okna. Zayna nie było. Usiadłam na kanapie i płakałam. Poczułam, że Charlie siada obok.
- Przepraszam. Nie chciałem. On cię popchnął. Chciałem tylko, by skupił się na mnie...
- To nie twoja wina, Charlie... Nie wiem, co w niego wstąpiło. On jest inny, zupełnie inny. - Popatrzyłam na Charliego. - O Boże, ty krwawisz! - Rzuciłam się w stronę apteczki. Po chwili nos mojego towarzysza został uratowany, a limo pod okiem z czasem zniknie.
- Byłaby z ciebie całkiem niezła pielęgniareczka. - zaśmiał się.
Również się zaśmiałam i zaproponowałam, żeby zrobić coś z tym szkłem, bo jeszcze jakieś zwierzę się na to nadzieje.

[Zo :3]
Przyznam, że kąpiel we dwoje jest ekologiczna. W końcu oszczędzamy wodę, itp., chociaż, porównując czas każdej pojedynczej kąpieli z naszą wspólną, to chyba niezbyt ekologicznie nam to wyszło...
Oglądaliśmy w szlafrokach "To właśnie miłość", gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, niczego nieświadoma. Zobaczyłam kobietę z kilkuletnim dzieckiem na rękach. Na początku nie skojarzyłam, z kim mam do czynienia, ale po chwili mnie oświeciło.
- Danielle?!

czwartek, 2 maja 2013

Serdecznie podziękowania dla Majkel

Chciałabym serdecznie podziękować Majkel(http://szablony1kierunkowe.blogspot.com/ - zajrzyjcie, polecam, Rainbow Rose :3) za wykonanie dla mnie tego cudnego szablonu. A tylko spróbujcie napisać, że się nie podoba, to przysięgam, że znajdę Wasz adres i powiem, co o tym myślę.
A więc dziękuję Ci po raz kolejny, chyba piąty, bo ze trzy były w komentarzu :P, jestem zdumiona, bo szablon przerósł moje najśmielsze oczekiwania! Tak mi się podoba, że gdybym mogła, to bym Cię wyściskała ze szczęścia!
Ludzie! Jeśli poszukujecie szablonu, to kliknijcie w button po prawej stronie! Nawet jeśli nie szukacie, to kliknijcie i wejdźcie! Nie zawiedziecie się!
I po raz szósty, DZIĘKUJĘ :********